-Czego chcesz?-zapytała zza drzwi swojego pokoju. Bingo. Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym wlazłam do jej pokoju. Kiedy znalazłam się w środku dostrzegłam, że Andzia siedzi na łóżku przeglądając coś na laptopie. Mniejsza.
-Załóżmy, że jedna osoba...- zaczęłam mówić (chodziło tu oczywiście o zadanie delikatnego pytania dotyczącego jej i Harry'ego. Ułożyłam sobie nawet całą piękną wypowiedź, którą zakończę delikatną sugestią, która to powinna skłonić ją do zwierzeń.), ale ona przerwała mi w połowie zdania.
-Nie.-odpowiedziała. Oburzyłam się. Skąd ona może wiedzieć czego ja w ogóle od niej chcę?!
-Skąd ty możesz wiedzieć czego ja w ogóle od ciebie chcę?!-zapytałam marszcząc brwi.
-Między mną, a Harrym nic się nie dzieje.-dodała ze spokojem, nawet przez chwilę nie spoglądając w moją stronę.
-Skąd ty...
-Słyszałam jak rozmawialiście i powiem szczerze, że miałam z tego niezły ubaw. Harry też.-wyjaśniła wzruszając ramionami. Teraz to byłam nieco zdezorientowana. W każdym razie wyszłam z jej pokoju i skierowałam się na dół gdzie siedziała Kinga z Niall'em. Miałam teraz tylko taki problem. Czy ja wygrałam zakład, czy Niall? W końcu czegoś się dowiedziałam, ale czy to "coś" nie miało być w jakiś sposób potwierdzające naszą teorię? Tego nie sprecyzowaliśmy. Można więc tylko snuć domysły. Anyway...
-I co mądralo?-spytał blondyn patrząc na mnie z kpiącym uśmieszkiem.
-Powiedziała, że nic między nimi się nie dzieje.-odparłam siadając obok nich na kanapie i podkradając Kindze popcorn.
-Kto by się spodziewał, że tak powie.-powiedziała sarkastycznie Kinga, przewracając przy tym oczami.
* z perspektywy Kingi *
- Niall! - wykrzyknęłam rozwścieczona, stojąc z innymi przed lustrem. Kiedy wcześniej oglądaliśmy film najwyraźniej każdy musiał odlecieć, a Niall bardzo chętnie wykorzystał to do własnych niecnych celów. A powiem wam, że wymalowanie człowieka substancjami niewiadomego pochodzenia wcale nie jest takie zabawne. Poza tym wydaje mi się, że nigdy nie uda mi się domyć włosów. Wręcz świetnie.
- Wasza wina. - mruknął Niall wzruszając ramionami.
- Masz trzy sekundy. - oznajmił ze spokojem Zayn. - Raz... Dwa... Trzy! - wykrzyknął w końcu i rzucił się w pogoń za blondynem. Kiedy jednak wybiegł z domu on nie wybiegł za nim tylko zamknął drzwi na klucz.
- Ciekawe jak teraz wejdzie do środka. - powiedział i uśmiechnął się.
- To co? Idziemy się umyć, nie? - spytał Liam.
- Zdecydowanie. - odpowiedziałam i natychmiast pobiegłam do łazienki, żeby zająć ją jako pierwsza. Tuż za mną biegł Liam, ale na moje szczęście dotarłam tam jako pierwsza i szybko zamknęłam drzwi na klucz.
- Kurwa. - usłyszałam Liam'a zza drzwi.
- Nie przeklinaj.
A więc to tak zakończy się mój żywot. Zamarznę, albo wykituję z głodu lub pragnienia. Te potwory już od kilku godzin nie chcą mnie wpuścić do środka. Próbowałem już wszystkiego, żeby się tam dostać! Okien niestety nie da się otworzyć z tej strony, więc jestem w ciemnej dupie.
- No proszę was. Przecież przeprosiłem. - powiedziałem po raz kolejny pukając w okno.
- Wal się Niall. - usłyszałem odpowiedź Zayn'a. Okej, wiem. Należało mi się to, ale to nie znaczy, że mam tu zostać całą noc. W końcu muszą mnie wpuścić.
- Jestem taki sam, jak palec albo coś tam. Problemów rośnie stos, samotność – ciężki looooooos. - zacząłem śpiewać mając nadzieję, że wreszcie wpuszczą mnie do środka.
- Klasyka ze Shrek'a, huh? - spytał Harry uśmiechając się złośliwie i podchodząc do okna.
- Shrek rządzi! - oznajmiłem uradowany. - Wpuścisz mnie? - spytałem z nadzieją.
- Chciałbym stary, ale oni by mnie wykończyli. Sorry. - odparł wzruszając ramionami i wracając do reszty.
- Dobra. Jeszcze wam się za to odpłacę.
- Czekamy z niecierpliwością! - zaświergotała Angelika. W tym momencie zacząłem wyklinać ją pod nosem.
- Swoją drogą nadal wisisz mi dychę Karolina, a teraz żegnajcie. Idę się pociąć tym co mam pod ręką. - powiedziałem i rozejrzałem się by znaleźć... cokolwiek. Jedyne co leżało obok mnie to pusta plastikowa butelka po napoju energetycznym. Chwyciłem ją i pokazałam im przez okno po czym odszedłem czatować pod tylnymi drzwiami domu. Westchnąłem głośno i spojrzałem w górę.
- Mógłbym wejść na balkon, ale co to ma za sens skoro i tak są zamknięte drzwi. - stwierdziłem po czym wstałem by jeszcze raz sprawdzić czy może gdzieś jest otwarte okno. Nadzieja matką głupich. Obszedłem cały dom i po raz kolejny stwierdzam, że - nie, nie zostawili nigdzie otwartego okna. Za to dostrzegłem, że drzwi balkonowe są otwarte.
- Bingo! - wykrzyknąłem uradowany. Zaraz jednak dotarło do mnie, że mam jeden tyci, tyci problem. Jak do cholery mam tam wejść?
- Mamy gdzieś drabinę? - zastanawiałem się na głos marszcząc czoło. - Nie przypominam sobie. - mruknąłem. - Może sąsiedzi mają drabinę? Widziałem, że ci z naprzeciwka kiedyś używali jednej. Pójdę i zapytam - postanowiłem i udałem się do sąsiadów. Kiedy stanąłem przed drzwiami, zadzwoniłem dzwonkiem i czekałem aż ktoś otworzy mi drzwi. Widać jednak, że nie mam dziś szczęścia, bo nikogo nie było w domu.
- Cholera. - przekląłem i postanowiłem, że zajrzę do ich ogródka. Może jeśli drabina będzie stała na widoku, a ja pożyczę ją tylko na chwilkę to nikt się nie zorientuje? Tak więc co postanowiłem to zrobiłem i na moje szczęście (albo i nie, o tym przekonam się później) drabina leżała na drugiej stronie podwórka. Rozejrzałem się, by upewnić się, że nikt mnie nie widzi po czym przeskoczyłem przez płot i przebiegłem na drugą stronę podwórka, by dostać się do drabiny. Natychmiast ją podniosłem (choć była dość ciężka, ugh) i ruszyłem w drogę powrotną do naszego domu. Nagle usłyszałem jednak coś, co sprawiło, że zamarłem. Warczenie. Powoli się odwróciłem i zobaczyłem, że jakieś trzy metry za mną stoi pies. Wielki, śliniący się owczarek.
- O Kurwa. - mruknąłem po czym puściłem drabinę i udałem się w pogoń, by uratować własne życie. W ostatniej sekundzie udało mi się przeskoczyć na drugą stronę płotu. Kiedy tylko uda mi się dostać do domu to pozabijam ich wszystkich. Najpierw jednak musi udać mi się tam wejść, a skoro nie mam tej drabiny to może być ciężko. Trzeba zająć czymś tego psa. Pytanie brzmi czym? Może gdybym dał mu coś do żarcia to miałbym nieco więcej czasu na wyniesienie drabiny. Tylko skąd ja mu wytrzasnę jedzenie? Może mam jakąś kasę w spodniach - pomyślałem i zacząłem przeszukiwać swoje kieszenie.
- No coś się znalazło. - mruknąłem krzywiąc się nieco. Starczy na jakąś puszkę czy inne cholerstwo. Z takimi myślami udałem się do sklepu. To będzie ciekawy dzień.
W sklepie dopadł mnie tłum fanek - kolejny powód, by nienawidzić tego dnia. To nie tak, że nie lubię naszych fanów. Hej! Przecież to dzięki nim zawdzięczamy nasz sukces i takie tam. Po prostu chciałem zdobyć to jedzenie dla psa i zabrać drabinę, by dostać się do domu i opieprzyć resztę moich przyjaciół.
Po jakichś dwudziestu minutach udało mi się dostać do działu z jedzeniem dla zwierząt. Wziąłem pierwszą lepszą puszkę dla psa i udałem się do kasy.
- Masz psa? - spytała jedna z dziewczyn, która podążała za mną.
- Nie. To długa historia, ale to jest mi potrzebne. - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się do niej.
Kiedy udało mi się zapłacić i spokojnie wrócić na naszą ulicę (bez śledzących mnie fanek - co za szczęście) od razu udałem się do sąsiadów.
- Piesku... - zawołałem otwierając puszkę. Po chwili ponownie ujrzałem tego owczarka, który wpatrywał się we mnie. Nie bardzo wiedziałem jaki będzie jego kolejny ruch, więc podszedłem nieco bliżej i wyrzuciłem zawartość puszki na ziemię. Pies od razu podbiegł do mnie, a ja modliłem się, by zajął się jedzeniem, a nie mną. Tym razem mi się poszczęściło. Nie zastanawiając się dwa razy zgarnąłem to po co przyszedłem i jak najszybciej opuściłem podwórko. Plan zakończył się powodzeniem. Brawa dla mnie moi drodzy. Kto jest mistrzem? Niall jest mistrzem! O tak! Odtańczyłbym teraz jakiś taniec szczęścia, ale dziwnie wyglądałby chłopak tańczący na środku ulicy i to w dodatku z drabiną. Cóż...
Udałem się pod nasz balkon i ustawiłem drabinę tak, by w razie upadku nie zabić się (czyli tak, by jakby co wpaść do basenu - geniusz). Zacząłem wchodzić po szczeblach i odetchnąłem głęboko.
- Nie patrz w dół, chłopie. Nie patrz w dół. - powtarzałem sobie wchodząc coraz wyżej. Oczywiście musiałem wszystko spieprzyć i spojrzałem na ziemię. - Cholera. - warknąłem i złapałem się mocniej drabiny, która przechyliła się i zaczęła spadać. W ciągu kilku sekund znalazłem się w basenie. Miejmy nadzieję, że nikt nie zwrócił na to uwagi, bo nie chcę wyjść na skończonego idiotę, który spadł z drabiny. Nie ma to jak priorytety, nie?
- Dobra, teraz mi się uda. - powiedziałem sobie, po czym podszedłem do ponownej próby dostania się na balkon. Tym razem wszystko poszło po mojemu. Cały przemoczony, zmarznięty, wkurzony (a jednocześnie szczęśliwy, że udało mi się dostać do środka) zszedłem na dół do salonu.
- Cześć. - powiedziałem i uśmiechnąłem się złośliwie. Wszystkie pary oczy zostały zwrócone na mnie.
- Jak ty się tu dostałeś? - zapytał zdziwiony Zayn.
- I dlaczego jesteś mokry? - spytał Hazz.
- To długa historia, ale wiedzcie, że wasz wszystkich nienawidzę. Musiałem uciekać przed groźnym psem, włamywać się na posesję sąsiadów, by ukraść drabinę i na dodatek przy pierwszej próbie wpadłem do basenu. Możecie być z siebie dumni. - powiedziałem po czym ukłoniłem się im i poszedłem do swojego pokoju. Z góry usłyszałem jeszcze ich śmiechy. Naprawdę fantastycznie.
- Kurwa. - usłyszałam Liam'a zza drzwi.
- Nie przeklinaj.
* z perspektywy Niall'a *
A więc to tak zakończy się mój żywot. Zamarznę, albo wykituję z głodu lub pragnienia. Te potwory już od kilku godzin nie chcą mnie wpuścić do środka. Próbowałem już wszystkiego, żeby się tam dostać! Okien niestety nie da się otworzyć z tej strony, więc jestem w ciemnej dupie.
- No proszę was. Przecież przeprosiłem. - powiedziałem po raz kolejny pukając w okno.
- Wal się Niall. - usłyszałem odpowiedź Zayn'a. Okej, wiem. Należało mi się to, ale to nie znaczy, że mam tu zostać całą noc. W końcu muszą mnie wpuścić.
- Jestem taki sam, jak palec albo coś tam. Problemów rośnie stos, samotność – ciężki looooooos. - zacząłem śpiewać mając nadzieję, że wreszcie wpuszczą mnie do środka.
- Klasyka ze Shrek'a, huh? - spytał Harry uśmiechając się złośliwie i podchodząc do okna.
- Shrek rządzi! - oznajmiłem uradowany. - Wpuścisz mnie? - spytałem z nadzieją.
- Chciałbym stary, ale oni by mnie wykończyli. Sorry. - odparł wzruszając ramionami i wracając do reszty.
- Dobra. Jeszcze wam się za to odpłacę.
- Czekamy z niecierpliwością! - zaświergotała Angelika. W tym momencie zacząłem wyklinać ją pod nosem.
- Swoją drogą nadal wisisz mi dychę Karolina, a teraz żegnajcie. Idę się pociąć tym co mam pod ręką. - powiedziałem i rozejrzałem się by znaleźć... cokolwiek. Jedyne co leżało obok mnie to pusta plastikowa butelka po napoju energetycznym. Chwyciłem ją i pokazałam im przez okno po czym odszedłem czatować pod tylnymi drzwiami domu. Westchnąłem głośno i spojrzałem w górę.
- Mógłbym wejść na balkon, ale co to ma za sens skoro i tak są zamknięte drzwi. - stwierdziłem po czym wstałem by jeszcze raz sprawdzić czy może gdzieś jest otwarte okno. Nadzieja matką głupich. Obszedłem cały dom i po raz kolejny stwierdzam, że - nie, nie zostawili nigdzie otwartego okna. Za to dostrzegłem, że drzwi balkonowe są otwarte.
- Bingo! - wykrzyknąłem uradowany. Zaraz jednak dotarło do mnie, że mam jeden tyci, tyci problem. Jak do cholery mam tam wejść?
- Mamy gdzieś drabinę? - zastanawiałem się na głos marszcząc czoło. - Nie przypominam sobie. - mruknąłem. - Może sąsiedzi mają drabinę? Widziałem, że ci z naprzeciwka kiedyś używali jednej. Pójdę i zapytam - postanowiłem i udałem się do sąsiadów. Kiedy stanąłem przed drzwiami, zadzwoniłem dzwonkiem i czekałem aż ktoś otworzy mi drzwi. Widać jednak, że nie mam dziś szczęścia, bo nikogo nie było w domu.
- Cholera. - przekląłem i postanowiłem, że zajrzę do ich ogródka. Może jeśli drabina będzie stała na widoku, a ja pożyczę ją tylko na chwilkę to nikt się nie zorientuje? Tak więc co postanowiłem to zrobiłem i na moje szczęście (albo i nie, o tym przekonam się później) drabina leżała na drugiej stronie podwórka. Rozejrzałem się, by upewnić się, że nikt mnie nie widzi po czym przeskoczyłem przez płot i przebiegłem na drugą stronę podwórka, by dostać się do drabiny. Natychmiast ją podniosłem (choć była dość ciężka, ugh) i ruszyłem w drogę powrotną do naszego domu. Nagle usłyszałem jednak coś, co sprawiło, że zamarłem. Warczenie. Powoli się odwróciłem i zobaczyłem, że jakieś trzy metry za mną stoi pies. Wielki, śliniący się owczarek.
- O Kurwa. - mruknąłem po czym puściłem drabinę i udałem się w pogoń, by uratować własne życie. W ostatniej sekundzie udało mi się przeskoczyć na drugą stronę płotu. Kiedy tylko uda mi się dostać do domu to pozabijam ich wszystkich. Najpierw jednak musi udać mi się tam wejść, a skoro nie mam tej drabiny to może być ciężko. Trzeba zająć czymś tego psa. Pytanie brzmi czym? Może gdybym dał mu coś do żarcia to miałbym nieco więcej czasu na wyniesienie drabiny. Tylko skąd ja mu wytrzasnę jedzenie? Może mam jakąś kasę w spodniach - pomyślałem i zacząłem przeszukiwać swoje kieszenie.
- No coś się znalazło. - mruknąłem krzywiąc się nieco. Starczy na jakąś puszkę czy inne cholerstwo. Z takimi myślami udałem się do sklepu. To będzie ciekawy dzień.
***
W sklepie dopadł mnie tłum fanek - kolejny powód, by nienawidzić tego dnia. To nie tak, że nie lubię naszych fanów. Hej! Przecież to dzięki nim zawdzięczamy nasz sukces i takie tam. Po prostu chciałem zdobyć to jedzenie dla psa i zabrać drabinę, by dostać się do domu i opieprzyć resztę moich przyjaciół.
Po jakichś dwudziestu minutach udało mi się dostać do działu z jedzeniem dla zwierząt. Wziąłem pierwszą lepszą puszkę dla psa i udałem się do kasy.
- Masz psa? - spytała jedna z dziewczyn, która podążała za mną.
- Nie. To długa historia, ale to jest mi potrzebne. - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się do niej.
Kiedy udało mi się zapłacić i spokojnie wrócić na naszą ulicę (bez śledzących mnie fanek - co za szczęście) od razu udałem się do sąsiadów.
- Piesku... - zawołałem otwierając puszkę. Po chwili ponownie ujrzałem tego owczarka, który wpatrywał się we mnie. Nie bardzo wiedziałem jaki będzie jego kolejny ruch, więc podszedłem nieco bliżej i wyrzuciłem zawartość puszki na ziemię. Pies od razu podbiegł do mnie, a ja modliłem się, by zajął się jedzeniem, a nie mną. Tym razem mi się poszczęściło. Nie zastanawiając się dwa razy zgarnąłem to po co przyszedłem i jak najszybciej opuściłem podwórko. Plan zakończył się powodzeniem. Brawa dla mnie moi drodzy. Kto jest mistrzem? Niall jest mistrzem! O tak! Odtańczyłbym teraz jakiś taniec szczęścia, ale dziwnie wyglądałby chłopak tańczący na środku ulicy i to w dodatku z drabiną. Cóż...
Udałem się pod nasz balkon i ustawiłem drabinę tak, by w razie upadku nie zabić się (czyli tak, by jakby co wpaść do basenu - geniusz). Zacząłem wchodzić po szczeblach i odetchnąłem głęboko.
- Nie patrz w dół, chłopie. Nie patrz w dół. - powtarzałem sobie wchodząc coraz wyżej. Oczywiście musiałem wszystko spieprzyć i spojrzałem na ziemię. - Cholera. - warknąłem i złapałem się mocniej drabiny, która przechyliła się i zaczęła spadać. W ciągu kilku sekund znalazłem się w basenie. Miejmy nadzieję, że nikt nie zwrócił na to uwagi, bo nie chcę wyjść na skończonego idiotę, który spadł z drabiny. Nie ma to jak priorytety, nie?
- Dobra, teraz mi się uda. - powiedziałem sobie, po czym podszedłem do ponownej próby dostania się na balkon. Tym razem wszystko poszło po mojemu. Cały przemoczony, zmarznięty, wkurzony (a jednocześnie szczęśliwy, że udało mi się dostać do środka) zszedłem na dół do salonu.
- Cześć. - powiedziałem i uśmiechnąłem się złośliwie. Wszystkie pary oczy zostały zwrócone na mnie.
- Jak ty się tu dostałeś? - zapytał zdziwiony Zayn.
- I dlaczego jesteś mokry? - spytał Hazz.
- To długa historia, ale wiedzcie, że wasz wszystkich nienawidzę. Musiałem uciekać przed groźnym psem, włamywać się na posesję sąsiadów, by ukraść drabinę i na dodatek przy pierwszej próbie wpadłem do basenu. Możecie być z siebie dumni. - powiedziałem po czym ukłoniłem się im i poszedłem do swojego pokoju. Z góry usłyszałem jeszcze ich śmiechy. Naprawdę fantastycznie.