wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział Czydziesty :3

-Angelika!-zawołałam wchodząc na górę.
-Czego chcesz?-zapytała zza drzwi swojego pokoju. Bingo. Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym wlazłam do jej pokoju. Kiedy znalazłam się w środku dostrzegłam, że Andzia siedzi na łóżku przeglądając coś na laptopie. Mniejsza.
-Załóżmy, że jedna osoba...- zaczęłam mówić (chodziło tu oczywiście o zadanie delikatnego pytania dotyczącego jej i Harry'ego. Ułożyłam sobie nawet całą piękną wypowiedź, którą zakończę delikatną sugestią, która to powinna skłonić ją do zwierzeń.), ale ona przerwała mi w połowie zdania.
-Nie.-odpowiedziała. Oburzyłam się. Skąd ona może wiedzieć czego ja w ogóle od niej chcę?!
-Skąd ty możesz wiedzieć czego ja w ogóle od ciebie chcę?!-zapytałam marszcząc brwi.
-Między mną, a Harrym nic się nie dzieje.-dodała ze spokojem, nawet przez chwilę nie spoglądając w moją stronę.
-Skąd ty...
-Słyszałam jak rozmawialiście i powiem szczerze, że miałam z tego niezły ubaw. Harry też.-wyjaśniła wzruszając ramionami. Teraz to byłam nieco zdezorientowana. W każdym razie wyszłam z jej pokoju i skierowałam się na dół gdzie siedziała Kinga z Niall'em. Miałam teraz tylko taki problem. Czy ja wygrałam zakład, czy Niall? W końcu czegoś się dowiedziałam, ale czy to "coś" nie miało być w jakiś sposób potwierdzające naszą teorię? Tego nie sprecyzowaliśmy. Można więc tylko snuć domysły. Anyway...
-I co mądralo?-spytał blondyn patrząc na mnie z kpiącym uśmieszkiem.
-Powiedziała, że nic między nimi się nie dzieje.-odparłam siadając obok nich na kanapie i podkradając Kindze popcorn.
-Kto by się spodziewał, że tak powie.-powiedziała sarkastycznie Kinga, przewracając przy tym oczami.

* z perspektywy Kingi *

- Niall! - wykrzyknęłam rozwścieczona, stojąc z innymi przed lustrem. Kiedy wcześniej oglądaliśmy film najwyraźniej każdy musiał odlecieć, a Niall bardzo chętnie wykorzystał to do własnych niecnych celów. A powiem wam, że wymalowanie człowieka substancjami niewiadomego pochodzenia wcale nie jest takie zabawne. Poza tym wydaje mi się, że nigdy nie uda mi się domyć włosów. Wręcz świetnie.
- Wasza wina. - mruknął Niall wzruszając ramionami.
- Masz trzy sekundy. - oznajmił ze spokojem Zayn. - Raz... Dwa... Trzy! - wykrzyknął w końcu i rzucił się w pogoń za blondynem. Kiedy jednak wybiegł z domu on nie wybiegł za nim tylko zamknął drzwi na klucz.
- Ciekawe jak teraz wejdzie do środka. - powiedział i uśmiechnął się.
- To co? Idziemy się umyć, nie? - spytał Liam.
- Zdecydowanie. - odpowiedziałam i natychmiast pobiegłam do łazienki, żeby zająć ją jako pierwsza. Tuż za mną biegł Liam, ale na moje szczęście dotarłam tam jako pierwsza i szybko zamknęłam drzwi na klucz.
- Kurwa. - usłyszałam Liam'a zza drzwi.
- Nie przeklinaj.
* z perspektywy Niall'a *

A więc to tak zakończy się mój żywot. Zamarznę, albo wykituję z głodu lub pragnienia. Te potwory już od kilku godzin nie chcą mnie wpuścić do środka. Próbowałem już wszystkiego, żeby się tam dostać! Okien niestety nie da się otworzyć z tej strony, więc jestem w ciemnej dupie.
- No proszę was. Przecież przeprosiłem. - powiedziałem po raz kolejny pukając w okno.
- Wal się Niall. - usłyszałem odpowiedź Zayn'a. Okej, wiem. Należało mi się to, ale to nie znaczy, że mam tu zostać całą noc. W końcu muszą mnie wpuścić.
- Jestem taki sam, jak palec albo coś tam. Problemów rośnie stos, samotność – ciężki looooooos. - zacząłem śpiewać mając nadzieję, że wreszcie wpuszczą mnie do środka.
- Klasyka ze Shrek'a, huh? - spytał Harry uśmiechając się złośliwie i podchodząc do okna.
- Shrek rządzi! - oznajmiłem uradowany. - Wpuścisz mnie? - spytałem z nadzieją.
- Chciałbym stary, ale oni by mnie wykończyli. Sorry. - odparł wzruszając ramionami i wracając do reszty.
- Dobra. Jeszcze wam się za to odpłacę.
- Czekamy z niecierpliwością! - zaświergotała Angelika. W tym momencie zacząłem wyklinać ją pod nosem. 
- Swoją drogą nadal wisisz mi dychę Karolina, a teraz żegnajcie. Idę się pociąć tym co mam pod ręką. - powiedziałem i rozejrzałem się by znaleźć... cokolwiek. Jedyne co leżało obok mnie to pusta plastikowa butelka po napoju energetycznym. Chwyciłem ją i pokazałam im przez okno po czym odszedłem czatować pod tylnymi drzwiami domu. Westchnąłem głośno i spojrzałem w górę.
- Mógłbym wejść na balkon, ale co to ma za sens skoro i tak są zamknięte drzwi. - stwierdziłem po czym wstałem by jeszcze raz sprawdzić czy może gdzieś jest otwarte okno. Nadzieja matką głupich. Obszedłem cały dom i po raz kolejny stwierdzam, że - nie, nie zostawili nigdzie otwartego okna. Za to dostrzegłem, że drzwi balkonowe są otwarte.
- Bingo! - wykrzyknąłem uradowany. Zaraz jednak dotarło do mnie, że mam jeden tyci, tyci problem. Jak do cholery mam tam wejść?
- Mamy gdzieś drabinę? - zastanawiałem się na głos marszcząc czoło. - Nie przypominam sobie. - mruknąłem. - Może sąsiedzi mają drabinę? Widziałem, że ci z naprzeciwka kiedyś używali jednej. Pójdę i zapytam - postanowiłem i udałem się do sąsiadów. Kiedy stanąłem przed drzwiami, zadzwoniłem dzwonkiem i czekałem aż ktoś otworzy mi drzwi. Widać jednak, że nie mam dziś szczęścia, bo nikogo nie było w domu.
- Cholera. - przekląłem i postanowiłem, że zajrzę do ich ogródka. Może jeśli drabina będzie stała na widoku, a ja pożyczę ją tylko na chwilkę to nikt się nie zorientuje? Tak więc co postanowiłem to zrobiłem i na moje szczęście (albo i nie, o tym przekonam się później) drabina leżała na drugiej stronie podwórka. Rozejrzałem się, by upewnić się, że nikt mnie nie widzi po czym przeskoczyłem przez płot i przebiegłem na drugą stronę podwórka, by dostać się do drabiny. Natychmiast ją podniosłem (choć była dość ciężka, ugh) i ruszyłem w drogę powrotną do naszego domu. Nagle usłyszałem jednak coś, co sprawiło, że zamarłem. Warczenie. Powoli się odwróciłem i zobaczyłem, że jakieś trzy metry za mną stoi pies. Wielki, śliniący się owczarek.
- O Kurwa. - mruknąłem po czym puściłem drabinę i udałem się w pogoń, by uratować własne życie. W ostatniej sekundzie udało mi się przeskoczyć na drugą stronę płotu. Kiedy tylko uda mi się dostać do domu to pozabijam ich wszystkich. Najpierw jednak musi udać mi się tam wejść, a skoro nie mam tej drabiny to może być ciężko. Trzeba zająć czymś tego psa. Pytanie brzmi czym? Może gdybym dał mu coś do żarcia to miałbym nieco więcej czasu na wyniesienie drabiny. Tylko skąd ja mu wytrzasnę jedzenie? Może mam jakąś kasę w spodniach - pomyślałem i zacząłem przeszukiwać swoje kieszenie.
- No coś się znalazło. - mruknąłem krzywiąc się nieco. Starczy na jakąś puszkę czy inne cholerstwo. Z takimi myślami udałem się do sklepu. To będzie ciekawy dzień.

***

 W sklepie dopadł mnie tłum fanek - kolejny powód, by nienawidzić tego dnia. To nie tak, że nie lubię naszych fanów. Hej! Przecież to dzięki nim zawdzięczamy nasz sukces i takie tam. Po prostu chciałem zdobyć to jedzenie dla psa i zabrać drabinę, by dostać się do domu i opieprzyć resztę moich przyjaciół.
Po jakichś dwudziestu minutach udało mi się dostać do działu z jedzeniem dla zwierząt. Wziąłem pierwszą lepszą puszkę dla psa i udałem się do kasy.
- Masz psa? - spytała jedna z dziewczyn, która podążała za mną.
- Nie. To długa historia, ale to jest mi potrzebne. - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się do niej.
Kiedy udało mi się zapłacić i spokojnie wrócić na naszą ulicę (bez śledzących mnie fanek - co za szczęście) od razu udałem się do sąsiadów.
- Piesku... - zawołałem otwierając puszkę. Po chwili ponownie ujrzałem tego owczarka, który wpatrywał się we mnie. Nie bardzo wiedziałem jaki będzie jego kolejny ruch, więc podszedłem nieco bliżej i wyrzuciłem zawartość puszki na ziemię. Pies od razu podbiegł do mnie, a ja modliłem się, by zajął się jedzeniem, a nie mną. Tym razem mi się poszczęściło. Nie zastanawiając się dwa razy zgarnąłem to po co przyszedłem i jak najszybciej opuściłem podwórko. Plan zakończył się powodzeniem. Brawa dla mnie moi drodzy. Kto jest mistrzem? Niall jest mistrzem! O tak!  Odtańczyłbym teraz jakiś taniec szczęścia, ale dziwnie wyglądałby chłopak tańczący na środku ulicy i to w dodatku z drabiną. Cóż...
Udałem się pod nasz balkon i ustawiłem drabinę tak, by w razie upadku nie zabić się (czyli tak, by jakby co wpaść do basenu - geniusz). Zacząłem wchodzić po szczeblach i odetchnąłem głęboko.
- Nie patrz w dół, chłopie. Nie patrz w dół. - powtarzałem sobie wchodząc coraz wyżej. Oczywiście musiałem wszystko spieprzyć i spojrzałem na ziemię. - Cholera. - warknąłem i złapałem się mocniej drabiny, która przechyliła się i zaczęła spadać. W ciągu kilku sekund znalazłem się w basenie. Miejmy nadzieję, że nikt nie zwrócił na to uwagi, bo nie chcę wyjść na skończonego idiotę, który spadł z drabiny. Nie ma to jak priorytety, nie?
- Dobra, teraz mi się uda.  - powiedziałem sobie, po czym podszedłem do ponownej próby dostania się na balkon. Tym razem wszystko poszło po mojemu. Cały przemoczony, zmarznięty, wkurzony (a jednocześnie szczęśliwy, że udało mi się dostać do środka) zszedłem na dół do salonu.
- Cześć. - powiedziałem i uśmiechnąłem się złośliwie. Wszystkie pary oczy zostały zwrócone na mnie.
- Jak ty się tu dostałeś? - zapytał zdziwiony Zayn.
- I dlaczego jesteś mokry? - spytał Hazz.
- To długa historia, ale wiedzcie, że wasz wszystkich nienawidzę. Musiałem uciekać przed groźnym psem, włamywać się na posesję sąsiadów, by ukraść drabinę i na dodatek przy pierwszej próbie wpadłem do basenu. Możecie być z siebie dumni. - powiedziałem po czym ukłoniłem się im i poszedłem do swojego pokoju. Z góry usłyszałem jeszcze ich śmiechy. Naprawdę fantastycznie.

czwartek, 2 maja 2013

Rozdział Dwudziesty Dziewiąty


* z perspektywy Angeliki *

-Ugh.-warknęłam przebudzając się i zakrywając twarz poduszką. Nie wiem kto był na tyle mądry, by odsłonić rolety w moim pokoju w wyniku czego złośliwe promienie słońca padały prosto na moją twarz.
-Wstawaj.-usłyszałam obok mnie czyjś głos, a po chwili owa osoba zaczęła trącać mnie w ramię.
-Po co? Która godzina?-zapytałam nie zdejmując poduszki z twarzy.
-Żeby nie marnować dnia, a jest godzina ósma.-odparł (jak się domyślam po głosie nieco stłumionym przez poduszkę trzymaną na łbie) Harry.
-Kto cię tu wpuścił tak wcześnie?-spytałam odsłaniając twarz i otwierając oczy by na niego spojrzeć.
-Sam się wpuściłem.-odparł wzruszając ramionami.
-Jak to sam się wpuściłeś?-zapytałam marszcząc brwi.
-Ma się te sposoby.-odparł poruszając brwiami i dumnie wypinając pierś do przodu.
-Zostawiłyśmy otwarte drzwi, tak?-zapytałam z głupawym uśmieszkiem na twarzy, a Harry się skrzywił.
-Może.-mruknął cicho zerkając w inną stronę.-Tak w ogóle to Louis się obraził, albo coś.-dodał po chwili ponownie spoglądając na mnie.
-Jak to się obraził? Co już zrobiliście?-spytałam podnosząc się do siadu i spoglądając na niego krytycznie.
-Nie wiem. Jak wczoraj wróciłem do domu to on już spał, a dziś rano miał drzwi zamknięte na klucz, a gdy prosiłem, żeby otworzył to powiedział "daj mi spokój".-wyjaśnił Hazz.
-Może nie jest obrażony tylko chciał się wyspać?-zapytałam patrząc na niego jak na idiotę, a on zmarszczył czoło.
-Nie. Po co?
-No wiesz... Może czasem ludzie chcą się wyspać? Nie wpadłeś na to?-spytałam unosząc jedną brew ku górze. Harry zmarszczył brwi i chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował. Ja tylko przewróciłam oczami i ponownie się położyłam podciągając kołdrę pod samą brodę.
-Ej no. Wstawaj.-powiedział Harry i szturchnął mnie w ramię.
-Odwal się. Idę dalej spać.-mruknęłam nawet na niego nie spoglądając.
-Nie możesz iść spać.-odparł chłopak potrząsając moim ramieniem.
-Mogę.-warknęłam wyciągając rękę spod kołdry i na oślep uderzając nią Harry'ego.
-Ale mi się nudzi. Wszyscy jeszcze śpią.
-To idź ich obudź.
-Nie mogę.-odpowiedział zielonooki wzdychając głośno.
-Dlaczego nie?-zapytałam otwierając jedno oko, by na niego spojrzeć.
-Niech się wyśpią w spokoju.-odpowiedział, a ja w tym momencie miałam ochotę mu czymś przywalić. Czyli on przychodzi do mnie z rana i bezczelnie mnie budzi, a innych to już nie może, bo muszą się wyspać, tak?
-Nienawidzę cię.-powiedziałam mierząc go zabójczym spojrzeniem.
-Okej, ale wstań.
-Nie mam takiego zamiaru.-odpowiedziałam całkowicie chowając się pod kołdrę. Było tu trochę duszno, ale jakoś to przeżyję. Przez następne kilkanaście sekund było cicho, więc stwierdziłam, że Harry najprawdopodobniej sobie odpuścił dopóki nie poczułam jak odsuwa kołdrę i sam wciska się na miejsce obok mnie. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego pytająco, a on tylko uśmiechnął się szeroko.
-Mogę wiedzieć co ty robisz?
-Jak to co?-zapytał zdziwiony-Idę spać.-dodał po chwili uśmiechając się jeszcze szerzej.
-Ugh.-warknęłam i przesunęłam się na drugą stronę łóżka by dać mu więcej miejsca.
-Dobranoc.-powiedział Harry po czym zamknął oczy i zaczął się wiercić zapewne szukając sobie wygodniejszej pozycji (od autorki: pierwszy raz piszę coś w trakcie rozdziału, ale jestem zbyt zboczona by to pominąć, więc - lol, wygodniejszej pozycji XD).

* z perspektywy Karoliny *

-Dzień dooooooooooobry.-przywitałam wszystkich wchodząc do kuchni z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy. Cóż... Obudziłam się dziś w dobrym nastroju i miałam zamiar dzielić się nim z innymi. Dla każdego po trochu.
-Cześć, cześć.-mruknęła Ala uśmiechając się lekko i biorąc jedną kanapkę z talerza, który stał na blacie. Było ich całkiem sporo toteż stwierdziłam, że są dla wszystkich i sama zgarnęłam jedną z serem i pomidorem.
-Gdzie reszta?-spytałam przeżuwając kawałek kanapki.
-Chłopcy są u siebie, a Andzia śpi.-odpowiedziała Agata.
-Śpi?-zapytałam zdziwiona. Zazwyczaj Angelika wstawała najwcześniej. Już koło siódmej rano była na nogach, a tu proszę... Jest już dziewiąta trzydzieści, a ona nadal smacznie śpi. To jest zdecydowanie nie w porządku i mam zamiar coś z tym zrobić. Zajmę się tym jak tylko zjem kanapkę.
-No śpi, śpi.-potwierdziła Kinga. Kiedy tylko skończyłam jeść moją kanapkę od razu wyszłam z kuchni i udałam się schodami na górę wprost do pokoju Andzi. Kiedy weszłam do środka zauważyłam, że moja przyjaciółka zakopała się pod kołdrą. Mwahaha. Mam już okropnie okrutny plan na to jak ją obudzić, a więc... NA BOMBĘ! - wykrzyknęłam w myślach i podbiegłam do jej łóżka rzucając się na nie z nogami podciągniętymi pod klatkę piersiową. Usłyszałam kilka krzyków, jęknięć i przekleństw. Oczywiście od razu po mojej akcji nastąpiło ogromne poruszenie i wylądowaliśmy na ziemi. Jak się jednak okazało nie obudziłam tylko Angeliki.
-Pojebało cię do reszty?!-warknęła dziewczyna trzymając się za brzuch. Ups. Najwyraźniej ją zabolało. Nie moja wina.
-To był zamach na nasze życie!-wykrzyknął oburzony Harry ściągając z łóżka poduszkę i rzucając nią we mnie.
-Nie wiedziałam, że tu będziesz.-odparłam wzruszając ramionami.
-Ach, no tak. To wszystko zmienia.-burknęła Angelika spoglądając na mnie spod byka.
-Nie miałam w planach go obudzić.
-Ale jak widać obudziłaś.
-Nie moja wina, że ruchacie się po kątach.-odparłam. Harry ponownie rzucił we mnie poduszką, a Andzia rzuciła na mnie kołdrę.
-Gdybym wiedziała to bym was zostawiła sam na sam.-wydukałam spod sterty pościeli uśmiechając się sama do siebie.
-Wypierdalaj!-wykrzyknęli oboje na raz, a ja roześmiałam się głośno i nie przejmując się spoczywającą na mnie kołdrą, udałam się do wyjścia. Może i nic nie widziałam, ale ja to mam zawsze szczęście, więc bez żadnego wypadku udało mi się zejść na dół, a nawet i dojść do kuchni!
-Uhm. Wydaje mi się, że masz coś na głowie.-skomentował Zayn.
-Serio? Nie zauważyłam.-odparłam wzruszając ramionami.
-Widzę, że udało ci się budzenie Angeliki, co?-zapytała rozbawiona Agata.
-Jestem takim mistrzem, że za jednym zamachem obudziłam i ją, i Harry'ego.-odpowiedziałam ściągając kołdrę z twarzy.
-Harry'ego?-spytał Zayn-Myślałem, że poszedł do Louis'a.
-Nie. Obydwoje schowali się pod kołdrą i...
-I co?
-No cóż... Ruchali się jak dzikie kuny w agreście!

***

 -Karolina! Gdzie jesteś?!-wykrzyknęła Angelika.
-Na balkonie, a co?-zapytałam odwracając się w jej stronę kiedy wyszła na balkon i podeszła do mnie. Nie mówiąc ani słowa więcej dostałam od niej po łbie.
-Ouch! Za co to?!-spytałam oburzona marszcząc czoło i oddając jej.
-Za co? Za dzikie kuny w agreście!-odpowiedziała zdenerwowana, a ja zaczęłam się śmiać.
-To wcale nie jest śmieszne. Ci idioci i uwierzyli.-burknęła krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Oj nie dramatyzuj. To tylko taki mały niewinny żarcik.
-Tak. Bardzo niewinny. Teraz wszyscy na nas krzywo patrzą.-syknęła zdenerwowana.
-Jakby wcześniej tego nie robili.-powiedziałam cicho, przewracając oczami.
-Ty... Ugh... Wiesz co? A zresztą...-warknęła po czym jak burza wybiegła z mojego pokoju. Ja tylko wzruszyłam ramionami i oparłam się o barierkę, po czym przymknęłam oczy. Miło tak sobie odetchnąć. Niestety, ale mój spokój nigdy nie trwa długo.
-Karolina!-wykrzyknął Harry podbiegając do mnie.
-Co znowu? Też chcesz mnie opieprzyć za dzikie kuny w agreście?-spytałam unosząc jedną brew ku górze.
-Nie. Louis wyjechał.
-Jak to wyjechał?-zapytałam zdezorientowana.
-No po prostu. Właśnie dostałem od niego sms-a. Napisał, że znowu wyjeżdża do domu by poukładać myśli i żebyśmy się o niego nie martwili.-wyjaśnił.
-Reszta już wie?-spytałam.
-Tak. Byłem z nimi kiedy dostałem wiadomość.-odparł, a ja pokiwałam głową, po czym oboje udaliśmy się na dół gdzie siedziała już cała reszta.
-Myślicie, że dlaczego tak nagle wyjechał?-zapytałam spoglądając na nich.
-Nie mam pojęcia. Przecież niedawno wrócił.-zabrał głos Niall wzdychając głośno.
-Miejmy nadzieję, że niedługo wróci i wszystko wróci do normy.-powiedział Liam.
-Nic nie wróci do normy dopóki Louis nie odzyska pamięci.-warknęła Angelika i wkurzona (nie pierwszy raz tego dnia) wyszła z pokoju, a zaraz za nią poleciał Hazz.
-Zauważyliście, że ostatnim czasem on uczepił się jej jak rzep psiego ogona?-spytała po chwili ciszy Ala.
-Ona też zresztą nie ma nic przeciwko.-wtrącił Zayn.
-Myślicie, że coś jest na rzeczy?-spytałam marszcząc brwi.
-Wydaje mi się, że jeszcze nie, ale wszystko wskazuje na to, że coś jednak może z tego wyjść.-stwierdził Li.
-Macie na myśli związek?-spytał lekko nieogarnięty Niall.
-Tak, właśnie to mają na myśli.-potwierdziła Kinga.
-To chyba dobrze, nie?-zapytał Li wzruszając ramionami-Mają w sobie nawzajem oparcie, a poza tym wydaje mi się, że do siebie pasują.-dodał po chwili.
-Możliwe. W każdym razie... Spróbuję z nią na ten temat pogadać.-zaproponowałam.
-To chyba nie jest najlepszy pomysł.-wtrąciła Ala.
-Niby dlaczego?-zapytałam naburmuszona.
-Trzeba by to było zrobić dość delikatnie, bo wydaje mi się, że Andzia jest ostatnio nieco drażliwa.
-A myślisz, że ja tak nie potrafię?-zapytałam oburzona.
-Nie.-odpowiedzieli wszyscy razem na co ja prychnęłam cicho.
-No to najwyraźniej wszyscy się mylicie.
-Zakładam się o dychę, że i tak gówno się dowiesz.-powiedział Niall z szatańskim uśmieszkiem.
-Zgoda.-powiedziałam wyciągając w jego kierunku rękę. Jeszcze się przekonasz na co mnie stać.

wtorek, 5 marca 2013

Rozdział Dwudziesty Ósmy

* z perspektywy Angeliki *

Obudziłam się słysząc dobiegający z dołu hałas. Przetarłam oczy i podniosłam się do siadu, mrugając kilkakrotnie i rozglądając się po pokoju. Po chwili zerknął na zegarek. Szósta trzydzieści osiem. Serio? O tej godzinie budzić człowieka w tak brutalny sposób? Toż to niesłychane. Wstałam z łóżka, poprawiłam moją pościel (no dobra, po prostu rzuciłam ją na łóżko tak, by żadna jej część nie dotykała podłogi) i wyszłam z pokoju kierując się schodami na dół. To co ujrzałam na dole nie było dokładnie tym czego się spodziewałam.
-Co robi w korytarzu ten ponton?!-zapytałam marszcząc brwi i wpatrując się w rozłożony ponton, który to zrzucił z naszej półki książkę, klucze i kilka innych drobiazgów, a także moją ukochaną figurkę słonia, która dzięki Bogu nie potłukła się. Chociaż sam z siebie to on raczej tego nie zrzucił. Ktoś musiał mu pomóc. I dlaczego wydaje mi się, że tym kimś był...
-Przywiozłem go.-powiedział Louis pojawiając się w drzwiach od salonu z wielkim wyszczerzem na twarzy.
-Mogłabym wiedzieć po co? Chociaż nie... To jest logiczne... Wyjaśnij mi raczej po co przywlokłeś ten ponton tutaj.-powiedziałam patrząc na niego, krzyżując ręce na klatce piersiowej i unosząc jedną  brew ku górze. Oczekiwałam jakiegoś porządnego wyjaśnienia, ale coś tak czuję, że nawet on sam nie do końca wiedział po co to tu przywlókł.
-Będzie można wziąć ten ponton do basenu.-oznajmił wielce zadowolony ze swojego pomysłu.
-No tak. To wręcz bajeczny pomysł, ale dlaczego akurat do naszego basenu? I dlaczego nie zaniosłeś tego od razu do ogrodu?-zapytałam, a on zmarszczył czoło i zrobił dziwny dzióbek, najwyraźniej intensywnie myśląc.
-Nie pomyślałem o tym.-odparł po chwili zastanowienia.
-Żeby zanieść to do waszego basenu czy raczej od razu do ogrodu?
-Oba.-powiedział i uśmiechnął się przepraszająco-Tak przy okazji... Fajna piżama.-stwierdził łapiąc kawałek mojej koszulki.
-Wiem.-odburknęłam i uderzyłam go w rękę, a on się tylko zaśmiał. Moja piżama naprawdę jest fajna. W takie ładne pingwinki z kokardkami. Mama mi ją kupiła w jakimś sklepie w Polsce. Właściwie to nigdy o to nie pytałam.
-Tak w ogóle to może byś się przywitała wariacie.-powiedział po chwili i rozłożył ramiona do uścisku.
-Huh... Cześć.-powiedziałam i przytuliłam go krótko, po czym ponownie udałam się na górę.
-Zostawiasz mnie tu samego? Jesteś złą osobą!-wykrzyknął za mną.
-Idę się ubrać, a ty lepiej zajmij się tym pontonem.

***

-Wybiłeś szybę wazonem?! Jak ty to zrobiłeś?-spytał zdziwiony Louis śmiejąc się przy tym jak oszalały. Cóż... Szczerze mówiąc ta historia jest dość zabawna, ale Malik nie podziela naszego zdania.
-Normalnie.-burknął-Każdy mnie tylko pyta "jak to zrobiłeś?", "wybiłeś okno wazonem? jak?". Normalnie. Zrobiłem to normalnie! Ile razy mam jeszcze tłumaczyć?-zapytał oburzony Zayn.
-Jak wybić okno wazonem - czyli poradnik Zayna Malika.-powiedział Louis po chwili zanosząc się głośnym śmiechem.
-Gdybyś napisał taki poradnik to ułatwiłoby to całą sprawę.-stwierdziłam dołączając do śmiejącego się Lou.
-W tym poradniku to nawet jedna strona by nie była zapełniona. Byłoby tylko napisane: wziąć duży, ciężki wazon i rzucić nim w okno. Jeśli za pierwszym razem się nie udało spróbuj ponownie.-powiedział Zayn, a nasza dwójka zaczęła śmiać się jeszcze głośniej.
-Krótko zwięźle i na temat.-rzucił Tomlinson, kiedy już opanował swój napad śmiechu. Już miałam coś skomentować kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
-Pójdę otworzyć.-oznajmił Liam, który właśnie przechodził obok wejścia do salonu.
-Och! Melanie.-dało się usłyszeć niezbyt zadowolony głos Liama, a ja jak na komendę zerwałam się ze swojego miejsca i wyszłam z salonu, udając się prosto do kuchni gdzie Karolina, Niall, Kinga i Harry próbowali przygotować obiad. Możliwe, że powinnam powiedzieć Karolina, Kinga i Harry próbowali przygotować obiad, a Niall krzątał się pomiędzy nimi i podbierał jedzenie, ale niech już będzie...
-Hazz...-powiedziałam tylko, a on spojrzał na mnie pytająco. Wystarczyła tylko chwila zanim zrozumiał o co chodzi i westchnął głośno.
-Dokończcie to same. Dacie sobie radę. Pamiętajcie tylko, że do piekarnika na godzinę, a nie na półtorej tak jak było w przepisie.-poinstruował.
-Tak jest szefuniu.-powiedziała Karotka i zasalutowała, uśmiechając się szeroko. Łapiąc Harry'ego za nadgarstek szybkim krokiem udałam się na górę i wprost do mojego pokoju zamykając za nami drzwi.
-Zawsze będziemy odstawiać takie akcje jak ona będzie przychodzić?-zapytał siadając na moim łóżku.
-Bardzo możliwe. Jak chcesz to mogę przestać cię ze mną targać.-powiedziałam i wzruszyłam ramionami siadając na przeciwko niego.
-Nie. Też nie przepadam za jej towarzystwem.-powiedział i uśmiechnął się, trącając moje ramię.

* z perspektywy Karoliny *

-Ktoś puka!-usłyszałam krzyk Louis'a dobiegający z salonu.
-To rusz swój tłusty tyłek i łaskawie otwórz drzwi!-odparłam wkładając nasze danie do piekarnika. Jeszcze godzinka i będziemy jeść. Mniam...
-Ale to nie mój dom!-odparł Lou.
-W takim razie wypierdalaj razem ze swoim słit gościem.-odkrzyknął za mnie Niall i uśmiechnął się szeroko, najwyraźniej zadowolony z siebie.
-Niall!-skarcił go Liam, który właśnie wszedł do kuchni-Nie wolno ci się tak odzywać.
-Nikomu to nie przeszkadza.-bronił się Niall.
-Louis'owi przeszkadza.-odparł Li.
-No to ma problem.-odparł Niall wzruszając ramionami. Po chwili ponowiło się pukanie do drzwi, a zza nich dobiegł nas krzyk: otwórzcie te pieprzone drzwi!
-Otworzysz?-zapytałam spoglądając na Liam'a, a on tylko przewrócił oczami i ruszył do drzwi.
-Hej.-powiedziała Candice wchodząc do kuchni i od razu zajmując sobie siedzące miejsce na blacie.
-Cześć, cześć.-mruknęłam i zmarszczyłam brwi wpatrując się w piekarnik-On już jest włączony, tak?
-No juch che pecież pecze.-odpowiedział z pełną buzią Niall.
-Co się robi?-zapytała różowowłosa patrząc na niego jak na idiotę.
-No już się przecież piecze.-powiedziała Kinga i rzuciła w blondyna ścierką-Masz tu ogarnąć.-powiedziała po czym wyszła z kuchni do salonu.
-Milutko.-stwierdziła Candice i zeskoczyła z blatu także opuszczając kuchnię.
-No to miłej pracy Niallerku.-powiedziałam i przesłałam Horan'owi całuska w powietrzu wychodząc z pomieszczenia.

***

 -Muszę już iść.-powiedziała Melanie robiąc swoją słit smutną minkę (która była tak sztuczna, że aż oczy bolą).
-Naprawdę? Och, co za pech.-powiedziałam także robiąc smutną minkę, na którą to Niall zareagował wybuchem śmiechu. Od razu jednak zakrył usta ręką i starał się ukryć swoje wielkie rozbawienie.
-To do zobaczenia niedługo.-powiedziała Melanie i wstała z kanapy baaaaardzo powoli kierując się w stronę przejścia. Kiedy już jedną nogą stała na korytarzu odwróciła się i wbiła wzrok w Louis'a, który wcale nie był zainteresowany tym, że "jego dziewczyna" nas opuszczała. Bardziej ciekawiła go lecąca akurat reklama szamponu przeciwłupieżowego.
-Ekhem.-odchrząknęła Melanie. Louis niechętnie oderwał wzrok od telewizora i spojrzał na nią pytająco. Ta jednak nadal milczała.
-No chyba miałaś sobie iść.-stwierdził Tomlinson unosząc jedną brew ku górze. Dziewczyna wyglądała na oburzoną, a Niall ponownie wybuchnął śmiechem. Reszta też podśmiewała się pod nosem.
-Nawet się nie pożegnasz?-zapytała uśmiechając się lekko.
-Aaa... No tak... Wybacz.-powiedział Lou i odwzajemnił uśmiech-Pa. Do zobaczenia następnym razem.-powiedział i pomachał jej na pożegnanie. Melanie prychnęła głośno i opuściła nasz dom, a cała nasza siódemka wybuchnęła śmiechem.
-Byłeś bardzo miły dla swojej dziewczyny, no i te czułe pożegnanie.-powiedział Zayn ocierając nieistniejącą łzę.
-Wkurza mnie. Dlaczego ja w ogóle z nią chodzę?-zapytał sam siebie marszcząc czoło.
-Wow Louis. Robisz postępy chłopie.-stwierdziłam z uśmiechem i poklepałam go po plecach.
-Postępy w czym?
-Może w odzyskiwaniu pamięci? Póki co wracają ci stare nawyki...-powiedziała Agata.
-Stare nawyki? Jakie?-zapytał wyraźnie zaciekawiony chłopak.
-Nigdy nie przepadałeś za tą flądrą.-odpowiedziała Aga wzruszając ramionami.
-Gdyby tak było to nigdy nie zacząłbym z nią chodzić.-stwierdził Louis.
-Bo nigdy nie zacząłeś.
-Agata przestań.-powiedział Liam mierząc ją karcącym spojrzeniem.
-No co? To jest wkurwiające.
-Zgadzam się z Agatą.-powiedział Niall.
-Nie rozumiem... Przecież Melanie mówiła mi, że...
-No właśnie... Melanie ci mówiła. A dlaczego nigdy nie zapytałeś swoich czterech najlepszych kumpli z zespołu? Albo nas? A co z waszym menadżerem? To oni powinni najlepiej wiedzieć o wszystkich tych udawanych związkach i tak dalej, nie? Wystarczyło zapytać geniuszu, ale nie... Wystarczy ci jedna wersja i to jeszcze ta nieprawdziwa.-zirytowała się Aga, a Louis wpatrywał się w nią bez słowa. Najwyraźniej chłopak nie wiedział co ma mu odpowiedzieć. Nie dziwię się. Agata się wkurzyła i na niego naskoczyła, ale mówiła prawdę. Nawet Liam nie miał już nic do powiedzenia, a to zawsze on stara się załatwiać wszystkie takie dość niezręczne sytuacje. Najwyraźniej każdy z nas stwierdził, że najwyższy czas uświadomić Louis'owi, że cała ta sytuacja z Melanie to jedno wielkie kłamstwo...